SZLAK WYGASŁYCH WULKANÓW – MIESZANKA ZACHWYTU I ASFALTOWEGO ZMĘCZENIA

Szlak Wygasłych Wulkanów od dawna znajdował się na mojej liście szlaków do przejścia. Około 100 kilometrów prowadzących przez malownicze tereny Pogórza Kaczawskiego, z reliktami dawnej działalności wulkanicznej na tym terenie, ciekawą florą, widokami zapierającymi dech w piersiach….Przeszliśmy go w trzy dni – intensywnie (zwłaszcza w ostatni dzień), ale z ogromną satysfakcją. Oto krótka relacja i osobiste odczucia.

Gdzie znajduje się ten szlak?

Szlak Wygasłych Wulkanów zaczyna się (lub kończy) w Legnickim Polu, a kończy (lub zaczyna) w Złotoryi. Jego długość wg mapy.cz to 96 km i niespełna 1500 m przewyższenia. Kolorem, który towarzyszył nam od początku do końca był żółty. Zresztą, w czasie, w którym my go przeszliśmy, kolor żółty nie tylko oznaczał kolor szlaku. Żółty był wszędzie – na drzewach, na słupkach, a przede wszystkim w postaci rzepaku, który wylewał się na pola aż po sam horyzont.

Dzień I: Legnickie pole – myślibórz

Zaczynamy w Legnickim Polu przy Muzeum Bitwy Legnickiej. Pierwsze 17 km to niekończący sią asfalt. Po drodze, na skraju wsi Mikołajowice, mijamy niezwykle ciekawy geopunkt przedpola Sudetów. To dawny kamieniołom nieczynnej już kopalni odkrywkowej, w której wydobywano bazalt. Doskonale widoczne słupy bazaltowe, które są efektem ciosu termicznego robią ogromne wrażenie.

Kierujemy się w stronę Jawora, mijając po drodze malownicze wsie Pawłowice Wielkie i Snowidza. W Jaworze robimy sobie przerwę na obiad. Stąd już zdecydowanie przyjemniejszą częścią dzisiejszej wędrówki ruszamy w stronę Parku Krajobrazowego Chełmy. Trawersując południowo- zachodnie zbocze Wzgórza Rataj docieramy do Małych Organów Myśliborskich. To również sztucznie odsłonięta część dawnego wulkanu. Kryje w sobie jedno z najbardziej spektakularnych odsłonięć geologicznych. Wiek tego utworu szacuje się na około 30 mln lat. Doskonale widoczny wachlarzowy układ systemu spękań wskazuje na niewielkie rozmiary tego komina. To pomnik przyrody nieożywionej.

Dzień kończymy w Myśliborzu. Trasa dnia pierwszego to około 28 km.

dzień II: Myślibórz – sokołowiec

Ten odcinek to według mnie prawdziwa perełka całego szlaku. Przeszliśmy Wąwóz Myśliborski – najdłuższy i najgłębszy oraz najczęściej odwiedzany przez turystów wąwóz. Dnem doliny płynie potok Jawornik. Występuje tu paproć zanokcica języcznik, zwana potocznie językiem jelenia. W Polsce bardzo rzadka, a jedynym w Sudetach miejscem jej występowania jest właśnie Wąwóz Myśliborski. Objęto ją ochroną gatunkową już w 1957 roku. Nic dziwnego – roślina ta jest na liście roślin krytycznie zagrożonych, w grupie gatunków wymierających. Największym dla niej zagrożeniem jest człowiek – ze względu na swoje ozdobne liście jest bardzo chętnie wykopywana i przesadzana do ogrodów i na cmentarze.

Kierujemy się w stronę Czartowskiej Skały – wybitnego punktu widokowego. To przykład neku, czyli wypreparowanego przez erozję i wietrzenie dawnego komina wulkanicznego. Tu również występuje cios kolumnowy o wyjątkowej regularności. Brak krzewów i drzew na szczycie gwarantuje obłędne panoramy. Podziwiać stąd możemy Góry Kaczawskie, Karkonosze, a nawet Masyw Ślęży.

Swoje stanowisko ma tu również storczyk męski, który podlega ścisłej ochronie gatunkowej. Mieliśmy to szczęście, że akurat był w okresie kwitnienia.

Obieramy kierunek na Wielisławkę. Po drodze mijamy Gozdno, słynące z singeltracków. Tu jeszcze szlak na przemian prowadzi ścieżkami leśnymi i asfaltowymi. Docieramy do Sędziszowej i wzniesienia Wielisławki. Wielkie Organy Wielisławkie – pomnik przyrody. Kolejny ciekawy geopunkt na szlaku. To również pozostałość po nieczynnym kamieniołomie. Działalność górnicza utworzyła tu ponad 50 metrowe ściany. Odsłonięte skały to porfiry – ryolity. Już samo zjawisko tworzenia takiej struktury przez porfiry jest niezwykle rzadkie. Zresztą – zobaczcie sami!

Ostatnia prosta – z Sędziszowej kierujemy się do Sokołowca. Trasa dnia drugiego to 35 kilometrów.

dzień III: sokołowiec – złotoryja

Ostatni, najdłuższy dzień – momentami najbardziej monotonny. Dużo asfaltu, dużo spektakularnych widoków. Najważniejszy punkt trasy dnia trzeciego to z pewnością Ostrzyca – nie ukrywam – moja ukochana góra na Pogórzu Kaczawskim. Zwana śląską Fudżijamą. Niezwykle wyraźna dominuje w krajobrazie. Jej szczytowe partie zbudowane są z bazaltu, jest również nekiem. Szczególnym elementem w jej krajobrazie są gołoborza, które powstały w wyniku wietrzenia mechanicznego, odpadania fragmentów skał i powolnego przemieszczania. Najwyższe partie zostały objęte ochroną rezerwatową w 1962 roku.

Po zejściu z Ostrzycy ruszamy w stronę Grodźca, po drodze mijając Twardocice, Wzniesienia Płakowickie i Czaple – wioskę piasku i kamienia. W pobliżu kamieniołomu piaskowca robimy sobie chwilę przerwy na popas.

Grodziec – bazaltowe wzniesienie, na szczycie którego znajduje się Zamek Grodziec, który to w latach 30-tych XX wieku stał się turystyczną wizytówką rejonu. Szczerze? Jak dla mnie w tym miejscu Szlak Wygasłych Wulkanów mógłby się zakończyć. Ostatnie kilometry prowadzące do Złotoryi to niekończący się asfalt. Tylko widoki malujące się z tego szlaku i satysfakcja z pokonania trasy dały nam poczucie dobrze wykonanej, nikomu niepotrzebnej roboty 😁 Trasa dnia trzeciego to 43 kilometry.

informacje praktyczne

Szlak Wygasłych Wulkanów może być pewnym wyzwaniem pod względem logistyki – zwłaszcza, że nie jest to szlak w formie pętli, co oznacza konieczność zaplanowania transportu na końcu trasy. Najrozsądniejszym rozwiązaniem, z którego sami skorzystaliśmy, jest pozostawienie jednego auta w Złotoryi (na mecie) i drugiego w Legnickim Polu (na stracie).

Po ukończeniu trasy wróciliśmy do auta zostawionego na początku trasy. To najwygodniejsze i najbardziej niezależne rozwiązanie, jeśli podróżujecie w grupie. Alternatywną są bardzo rzadkie lokalne połączenia autobusowe (lub ich brak) – ich rozkład warto sprawdzić z dużym wyprzedzeniem, bo nie zawsze będą pasowały do godzin zakończenia marszu.

NOCLEGI:

Drugim istotnym aspektem planowania tej trasy jest dość skromna baza noclegowa – szczególnie w miejscowościach bezpośrednio na trasie szlaku. To właśnie ona w dużej mierze narzuciła nam długość dziennych etapów. Korzystaliśmy z noclegów w Myśliborzu i Sokołowcu. Rezerwacje również robiliśmy z dużym wyprzedzeniem. Można pokusić się o spanie „na dziko”, ale my postawiliśmy na komfort i regenerację w warunkach bardziej sprzyjających odpoczynkowi – co okazało się bardzo dobrą decyzją przy tak długiej trasie.

CO WARTO WIEDZIEĆ PRZED WYRUSZENIEM?

  • Szlak oznaczony jest kolorem żółtym – miejscami oznaczenia są słabo widoczne lub jest ich brak. Warto mieć przy sobie tradycyjną mapę papierową oraz mapę offline lub aplikację z GPS.
  • Długość całego szlaku to wg mapy.cz 96 km, nam z dojściem do punktów noclegowych wyszło 106 km. Przy planowaniu dziennych odcinków trzeba uwzględnić czas na przerwy, posiłki i ewentualne zboczenie z trasy, jeśli chcemy zobaczyć coś dodatkowego.
  • Warto zabrać zapas wody – nie wszystkie odcinki prowadzą przez tereny z dostępem do sklepów czy źródełek. Bardzo pomocni okazali się natomiast mieszkańcy mijanych wiosek, którzy bez problemu uzupełniali nam puste butelki wodą.
  • Najlepsza pora roku to wiosna – dla widoków, kwitnącego rzepaku i znośnych temperatur.

Podsumowanie i wrażenia:

Szlak Wygasłych Wulkanów to wyjątkowa propozycja dla każdego, kto szuka połączenia geologii, niesamowicie bogatej flory i historii w jednym. Wiosną wygląda bajecznie – żółte pola rzepaku kontrastują z zielenią i pagórkami.

Minus? Jeden wielki – zdecydowanie zbyt duża ilość asfaltu. Dla pieszych wędrowców może to być uciążliwe i męczące, zwłaszcza przy wysokich temperaturach.

Rekomendacja? Iść wiosną, kiedy wszystko kwitnie – wtedy szlak się obroni. Dla mnie osobiście to była wędrówka pełna kontrastów – krajobrazy zapierające dech w piersiach, niezwykła flora, bogata geologia i niestety momenty znużenia prostymi asfaltowymi drogami. Ale czy było warto? Zdecydowanie TAK!!!



ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER

Jeśli chcesz:
✅ odkrywać mniej znane, ale fascynujące trasy
✅ otrzymywać porady prosto od doświadczonej przewodniczki
✅ być na bieżąco z planowanymi wyprawami i inspiracjami z górskiego świata

Wędrówki z pasją

Jestem przewodnikiem górskim sudeckim klasy III oraz pilotem wycieczek. Moją osobistą pasją są góry wysokie, w których zdobyłam doświadczenie radzenia sobie w różnych sytuacjach. Dotychczas udało mi się zdobyć takie szczyty jak: Gerlach, Tubkal, Alpspitze, Wildspitze, Elbrus, Kilimandżaro, Nangkartshang w Nepalu, Winikunka w Peru i wiele, wiele innych.

Większość wypraw w góry świata przygotowałam samodzielnie. Sudety i Dolny Śląsk pozostawały jednak od zawsze głęboko w moim sercu i nawet stając na najwyższych wierzchołkach świata wracałam do nich myślami.

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER

Jeśli chcesz:
✅ odkrywać mniej znane, ale fascynujące trasy
✅ otrzymywać porady prosto od doświadczonej przewodniczki
✅ być na bieżąco z planowanymi wyprawami i inspiracjami z górskiego świata 

© 2025 wedrowkizpasja.pl | web desing by nomads-media.pl

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER

Jeśli chcesz:
✅ odkrywać mniej znane, ale fascynujące trasy
✅ otrzymywać porady prosto od doświadczonej przewodniczki
✅ być na bieżąco z planowanymi wyprawami i inspiracjami z górskiego świata